To jedna z tych profesji, o których mówi się szeptem. Grabarz – człowiek, który codziennie staje twarzą w twarz ze śmiercią, z bólem rodzin i ciężką, fizyczną pracą w każdych warunkach. Ale czy za tę odpowiedzialność i wysiłek idą w parze godne pieniądze?
Praca grabarza, której nikt nie docenia
Kopanie grobów to tylko część obowiązków. Grabarz dba o przygotowanie miejsca pochówku, pomaga przy ceremonii, a nierzadko samodzielnie odpowiada za transport trumny.
Wymaga to nie tylko siły fizycznej, ale i psychicznej odporności – bo to praca, która codziennie styka się ze śmiercią i ludzkim bólem. Wielu grabarzy przyznaje, że mimo ciężkiej harówki ich praca jest niedoceniana, a zarobki – żadne powody do dumy.
Zabrzmi to okrutnie, ale nam płaci się od usługi pogrzebowej. Mało pochówków, mały zarobek – mówi grabarz z Mazowsza.
Dla wielu z nich cmentarz to miejsce, gdzie trzeba łączyć etos pracy z trudną rzeczywistością finansową.
Ile zarabia grabarz? Liczby mówią same za siebie
W ogłoszeniach o pracę dla grabarzy niemal wszędzie pojawia się ta sama kwota: około 4,6 tys. zł brutto, czyli 3,5 tys. zł na rękę. To stawka zbliżona do najniższej krajowej, a przecież praca na cmentarzu to nie jest zwykły etat za biurkiem.
Może w dużych miastach wygląda to inaczej, ale w małych parafiach i na wsiach to bieda – słyszymy od pracownika jednego z mazowieckich cmentarzy.
Zdarza się, że wynagrodzenie zależy od liczby pochówków. Na prowincji, gdzie pogrzeby odbywają się raz na tydzień lub dwa, trudno mówić o stabilnych dochodach. Wtedy grabarze często dorabiają przy pracach fizycznych albo pomagają w zakładach pogrzebowych przy innych zadaniach.
Nie każdy się nadaje, a zarobki wciąż nie zachęcają
To zawód, który wymaga stalowych nerwów, empatii i ogromnej pokory. Wielu grabarzy przyznaje, że to praca „dla ludzi z charakterem”, ale finansowo – rozczarowująca.
Choć w niektórych ofertach pojawiają się premie i dodatki (np. w Pile – do 5,5 tys. zł netto), w większości przypadków pensje nie przekraczają granicy 4,6 tys. zł brutto.
Na dużych miejskich cmentarzach można zarobić więcej, szczególnie jeśli grabarz zajmuje się też obsługą ceremonii, transportem zmarłych czy pielęgnacją grobów. Jednak w małych parafiach, jak mówią sami pracownicy, nie da się z tego wyżyć.