Tajemnicza śmierć trzech młodych osób w Puławach. Sąsiedzi przerwali milczenie

W jednym z domów przy ulicy 4 Pułku Piechoty Wojska Polskiego w Puławach doszło do tragedii, która wstrząsnęła całym miastem. W poniedziałkowy poranek policjanci odkryli w budynku ciała trzech młodych osób oraz dwóch psów. Sąsiedzi nie mogą uwierzyć w to, co się stało.

Relacje sąsiadów po tragedii
Na ulicy 4 Pułku Piechoty Wojska Polskiego w Puławach życie toczy się zazwyczaj leniwie i cicho. Właśnie dlatego w poniedziałek rano jeden z mieszkańców natychmiast poczuł niepokój. 

Samochody stały w tym samym miejscu od piątku, nikt nie wychodził z domu, a psy, które zawsze szczekały, nie dawały znaku życia – opowiada sąsiad z naprzeciwka.

Zaniepokojony postanowił zatrzymać przejeżdżający patrol policji i poprosił, by funkcjonariusze sprawdzili, czy w domu tymczasowych lokatorów wszystko w porządku. 

Mundurowi podjęli interwencję i to, co zobaczyli po wejściu do środka, na długo zapadnie im w pamięć. W cichym, otoczonym zielenią domku znaleziono ciała trzech młodych osób oraz dwóch psów. 

Nigdy w życiu nie widziałam tylu radiowozów na naszej ulicy. Wszyscy wybiegli z domów, nie dowierzając, że to dzieje się naprawdę – relacjonuje pani Danuta, sąsiadka z domu obok.

HOŁOWNIA KŁAMAŁ. NAMAWIAŁ NA… GRUCA: MARSZAŁEK MOŻE ZOSTAĆ SAM
To watch this video please disable your adblock.

Mieszkańcy nie kryją emocji
Domek z czerwonym dachem, stojący w cieniu zabytkowego parku Czartoryskich, przez lata niszczał i czekał na nowych właścicieli. Dopiero kilka lat temu zaczęli się nim opiekować spadkobiercy pierwszych właścicieli. 

Młoda kobieta z Radomia, Małgorzata, oraz rodzeństwo ze Świdnika: Mariola i Marcin. Choć mieszkali na co dzień w innych miastach, regularnie przyjeżdżali do Puław. 

Bywali tu co weekend, czasem nawet na kilka dni. Małgosia dbała o ogród, Marcin kosił trawę, a Mariola pieliła grządki. Zawsze przyjeżdżali z dwoma psami. To byli mili, spokojni ludzie – wspominają mieszkańcy.

Domek, choć wymagał remontu, miał w sobie coś wyjątkowego – położony w urokliwym miejscu, z widokiem na wzgórze z kościołem i na Wisłę, dawał im wytchnienie od codziennego życia.

Jeszcze kilka dni temu widziałam, jak przycinali wierzbę i szykowali się do jesieni. Nie mogę uwierzyć, że już ich nie ma – mówi ze łzami w oczach jedna z sąsiadek.

Interwencja służb
Wkrótce po odkryciu tragedii na miejsce przybyły wszystkie służby – policja, straż pożarna, a także pogotowie gazowe. Jak wynika ze wstępnych ustaleń, w budynku wykryto obecność tlenku węgla, nazywanego „cichym zabójcą”. To właśnie on mógł odebrać życie młodym ludziom i ich zwierzętom. 

Gaz było czuć już kilka metrów od domu. Policjanci kazali nam się odsunąć, bo bali się wybuchu – mówi jedna z mieszkanek.

W domu nie było czujników czadu ani gazu, co mogło mieć tragiczne konsekwencje. Wstępne badania wskazują, że tragedia mogła wydarzyć się w nocy z niedzieli na poniedziałek, gdy wszyscy spali. Śledczy nie wykluczają jednak innych wersji wydarzeń. 

Postępowanie prowadzone jest w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Sekcja zwłok pomoże nam ustalić dokładną przyczynę zgonów – przekazała prokurator Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Mieszkańcy ulicy są wstrząśnięci.

To straszne. Tacy młodzi, pełni życia… Nikt się nie spodziewał, że spotka ich coś takiego – dodaje pani Danuta.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *