Bal maturalny miał być pełen blasku i wolnych piosenek, ale dla mnie zawsze była lawenda – lawendowa satynowa sukienka mojej mamy, z drobnymi haftowanymi kwiatkami i ramiączkami, które odbijały światło.
Kiedy byłam mała, obiecałam, że założę ją na bal. Obiecała, że będzie ją chronić.
Rak złamał tę obietnicę, zanim skończyłam dwanaście lat, pozostawiając sukienkę jako jedyny element jej ciała, który wciąż mogłam utrzymać.
Potem tata się ożenił ponownie. Stephanie pojawiła się z zimnymi, marmurowymi stolikami i ostrzejszymi poglądami. Kiedy zobaczyła mnie w sukience przed balem maturalnym, uśmiechnęła się szyderczo. „Będziesz wyglądać, jakbyś ją wyciągnęła z lumpeksu.
Kupiłam ci suknię od projektanta – założysz ją”. Ścisnęłam satynę. „To wszystko, co mi po niej zostało”. Uśmiechnęła się bez ciepła. „Przestań zachowywać się, jakby ten dom należał do zmarłej”.
Mimo wszystko zdecydowałam: założę ją. Tata, wyczerpany, ale o łagodnym spojrzeniu, powiedział mi: „Chcę cię zobaczyć w sukience twojej mamy”.
Ale w dniu balu maturalnego suknia wypadła z pokrowca zniszczona – podarta, poplamiona, poplamiona. Stephanie pojawiła się w drzwiach, zwycięska. „Teraz założysz suknię, która pasuje do tego stulecia”.
Babcia właśnie wtedy przyszła. Jedno spojrzenie i rozkazała: „Przynieś zestaw do szycia”. Godzinami szorowała i szyła, z rękami pełnymi miłości. Nie było idealnie, ale kiedy przymierzyłam, w lustrze znów rozkwitła lawenda. „Idźcie zabłysnąć dla was obojga” – wyszeptała.
Na balu maturalnym przyjaciele z zapartym tchem obserwowali. „To należało do mojej mamy” – powiedziałem, a każde słowo sklejało coś w całość.
Kiedy wróciłam, tata mnie zobaczył i wstrzymał oddech. „Wyglądasz zupełnie jak twoja mama”. Stephanie wściekła się, ale głos taty był stanowczy: „Uhonorowała dziś swoją matkę. Zawsze będę ją wybierał”. Stephanie zatrzasnęła za sobą drzwi.
Następnego ranka, przy babeczkach babci i zmęczonym uśmiechu taty, spokój w końcu przysunął krzesło. A w mojej szafie czekał załatany szew – mocniejszy, nasz, dowód, że miłość nie rozrywa. Uczy się trzymać.