Ten szczegół w mieszkaniu rodziców Mirelli zawsze przykuwał wzrok. Nikt nie zareagował przez 27 lat

Pani Mirella ze Świętochłowic przez blisko 30 lat miała być uwięziona w mieszkaniu przez własnych rodziców. Szokującą sprawę kobiety opisała redakcja “Faktu”, a teraz żyje nią cała Polska. Jak ujawniają świadkowie zdarzeń, jeden szczegół stale przykuwał uwagę do feralnego mieszkania. To mogło wskazywać na rozgrywającą się tragedię?

Szokująca sprawa pani Mirelli ze Świętochłowic
„Fakt” ujawnił wstrząsającą historię Mirelli ze Świętochłowic, kobiety, która przez ponad 30 lat była odcięta od świata. Zaginęła jako 15-latka, a odnaleziono ją dopiero w lipcu 2025 roku — skrajnie wychudzoną, z poważnymi ranami nóg i w stanie zagrażającym życiu. Do jej odnalezienia doszło po interwencji zaniepokojonych sąsiadów, którzy wezwali policję i pogotowie, gdy usłyszeli niepokojące odgłosy z mieszkania. Mirella nigdy nie była u lekarza, nie posiadała dokumentów ani nawet własnych ubrań. Całe życie spędziła w jednym pokoju, z dala od ludzi i świata.

Przez lata mieszkańcy bloku byli przekonani, że dziewczyna zaginęła bez śladu, bo tak tłumaczyli to jej rodzice. Niektórzy słyszeli, że miała wrócić do biologicznych opiekunów, dlatego nikt nie drążył sprawy. Dopiero 29 lipca 2025 roku prawda wyszła na jaw. 

Wszystko zaczęło się od głosów dobiegających z mieszkania. Był bardzo późny wieczór, gdy wezwaliśmy policję. Byliśmy w szoku, gdy służby wyprowadziły ją z mieszkania. Wyglądała jak staruszka, zaniedbana, z ranami na nogach. Pamiętam ją z dzieciństwa – była zdrowa, radosna, biegałyśmy razem po podwórku. Nikt nie przypuszczał, że spotka ją coś takiego –  opowiadała pani Luiza, sąsiadka Mirelli dla “Faktu”.

Znajome Mirelli, które dziś starają się pomóc jej stanąć na nogi, nie potrafią zrozumieć, jak to możliwe, że przez tyle lat nikt nie zareagował. – To był rok 1997, gdy ślad po Mirelli zaginął. Tym powinni się zająć śledczy, chociaż sprawa pewnie się już przedawniła – mówią poruszone kobiety.

Mirella może liczyć na pomoc
Aleksandra Salbert wraz z dwiema przyjaciółkami bardzo zaangażowały się w pomoc dla Mirelli. Kobiety odwiedzały ją niemal codziennie w szpitalu, starając się dodać jej otuchy i zorganizować wsparcie. – Mirella to cudowna osoba, pełna marzeń i nadziei. Przez całe życie nie miała kontaktu z lekarzem, nie posiadała dowodu, nie była nawet ubezpieczona – to niewyobrażalne – mówi Aleksandra Salbert dla “Faktu”. Jak dodaje, po tylu latach leżenia w łóżku kobieta zmaga się z przykurczami mięśni i potrzebuje regularnej rehabilitacji, by odzyskać sprawność.

Kiedy w szpitalu jej stan się poprawił, zaczęła chodzić samodzielnie. Uśmiechała się, cieszyła, gdy widziała ludzi. Tęskniła za zwykłym kontaktem z drugim człowiekiem. Marzyła, by zjeść lody z McDonald’s, pójść do zoo, zobaczyć świat, którego przez dekady była pozbawiona – wspomina pani Laura, jedna z kobiet wspierających Mirellę.

Jak podkreślają przyjaciółki, Mirella zgodziła się, by jej historia ujrzała światło dzienne — liczy, że dzięki temu odzyska godne życie. 

Nie jest zarejestrowana jako bezrobotna, nie ma żadnych świadczeń, formalnie nie istnieje w systemie. Dlatego założyłyśmy dla niej zbiórkę na portalu pomagam.pl, by zapewnić jej podstawową pomoc — ubrania, środki pielęgnacyjne, buty, a w dalszej perspektywie także opiekę prawną – mówi Aleksandra Salbert.

– Kiedy pogotowie zabierało ją z mieszkania, była ubrana tylko w podomkę, bez bielizny, bez niczego. To był wstrząsający widok – dodaje pani Laura. Kobiety są przekonane, że mimo wszystkiego, co ją spotkało, Mirella wciąż jest inteligentna, wrażliwa i ma szansę na nowy początek. 

Nie wiemy, co działo się za zamkniętymi drzwiami jej pokoju przez te 27 lat, może rozwinął się u niej syndrom sztokholmski. Ale wiemy jedno – zasługuje, by wrócić do społeczeństwa i odzyskać swoje życie – podkreślają dla “Faktu”.

Jak zdradziła pani Laura w rozmowie z redakcją “Faktu”, był jeden szczegół, który stale przykuwał uwagę do mieszkania państwa K. Ten zaskakujący drobiazg wskazywał na rozgrywającą się tragedię za drzwiami?

Ten szczegół mógł być alarmujący ws. Mirelli?
Pani Laura, jedna z kobiet pomagających Mirelli, zwróciła uwagę na pewien szczegół, który od lat wydawał się podejrzany. Jak wspomina, w mieszkaniu państwa K., gdzie przetrzymywano Mirellę, okna były zawsze szczelnie zamknięte, niezależnie od pory roku. 

Moja teściowa mieszkała kiedyś w tym samym bloku. Odkąd pamiętam, w ich mieszkaniu nigdy nie widziałam otwartych okien. Jak to możliwe, że zdrowa, młoda dziewczyna dała się w ten sposób uwięzić? To pozostaje zagadką – mówi pani Laura cytowana przez “Fakt”.

Jak dodaje, moment, w którym służby wyprowadziły Mirellę z mieszkania, był dla wszystkich wstrząsający. 

 Jej nogi wyglądały dramatycznie — były spuchnięte, z ranami i obrzękami limfatycznymi. Była wychudzona, niezdolna do chodzenia, jak cień samej siebie. To, co zrobili jej rodzice, to było prawdziwe piekło – relacjonuje kobieta.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *